Już prawie dwa lata - z przerwami - pracuję w Norwegii. Miał to być, tylko chwilowy wypad w celu zmiany klimatu. Zostałem na dłużej. Polubiłem ten kraj, chociaż do domu stąd daleko.
Gdybym powiedział, że to zarobki w Norwegi skłoniły mnie do podjęcia tu pracy, to nie była, by to całkiem prawda. Pierwszą ofertę pracy przyjąłem praktycznie bez zastanawiania się. Skandynawia, Norwegia, fiordy, przygoda, takie myśli przeważyły szalę wątpliwości na stronę – przyjąć propozycję kontraktu w Norwegii. Zwłaszcza, że miał trwać maksymalnie trzy miesiące.
W Polsce miałem dużo pracy. Pracowałem z kolegami, mieliśmy mocno zoptymalizowany system pracy. Zero strat w czasie i materiałach, dobre relacje z klientami. Dość często zdarzały się zlecenia w Niemczech. Zarobki w Euro naprawdę bardzo cieszyły i tym sposobem nadrabialiśmy słabsze miesiące. Dlatego podsumowując ofertę pracy w Norwegii, wypadała ona słabiej niż całoroczny bilans firmy działającej prężnie w Polsce z wypadami do Niemiec. W tym zdaniu padło słowo, które jest kluczem do dalszej opowieści – prężnie.
Dobrze funkcjonująca, przynosząca zadowalające wyniki finansowe firma nie działa tak sama z siebie. Trzeba się napracować jeszcze poza pracą. To znaczy poza tym, że jest malowanie, szpachlowanie itp. Pisałem to już chyba w innym wpisie, właściciel małej firmy pracuje 24 godziny na dobę. Dosłownie, no bo czy nie mieliście kiedyś telefonu od klienta o 22.15, że właśnie byli z żoną na budowie i zobaczyli coś o co muszą właśnie teraz zapytać bo jutro zapomną. Już wiesz gdzie Twój dobry sen?
Dochodzą jeszcze formalności w urzędzie skarbowym, zusie, hurtowniach, planowanie zadań, kosztorysy, rozliczenia, pozyskiwanie zleceń. Masa rzeczy, które trzeba ogarnąć poza pracą bo jak pamiętam ze studiów – usługa nie składa się tylko z samego jądra usługi.
Krótki ale intensywny etap pracy w Norwegii sprawił, że w głowie zaowocowała jedna myśl – robię tylko to co mam w kontrakcie i tylko w zakontraktowanym czasie. Nie więcej, nie mniej, no i dostaję takie pieniądze jak przy bardzo wytężonej pracy w kraju.
Dlatego, kiedy dostałem kolejną propozycję przyjazdu do Norwegii, nie miałem kontr-argumentów. Zwłaszcza, że zaczął się „korona-kryzys” i dwa zlecenia nagle zostały odwołane.
Niespodziewany telefon od norweskiego szefa bardzo mi schlebiał. Dostałem propozycję kolejnej pracy w Norwegii. Konsultacje z żoną wypadły na korzyć pracy w Norwegii. Norweg przyjechał do Polski w interesach ale przy okazji chciał pogadać o kolejnej inwestycji.
Prace na kolejnym budynku poszły jeszcze sprawniej niż na poprzednim. Zespół jaki się stworzył tym razem, naprawdę nie potrzebował żadnej kontroli. Wyrobiliśmy się w terminie mimo kryzysu wirusowego, zamkniętych granic i braku kilku ludzi do pracy na tej norweskiej budowie.
Dobrze zamknięta inwestycja dała zielone światło dla następnych inwestycji. Dostałem propozycję pracy w Norwegii na stałe. Podjęcie decyzji nie było łatwe. W Polsce mam firmę, której nie trzeba reklamować, mam rodzinę i małe dziecko. Z drugiej strony korona – kryzys. Zamknięte markety, zakaz przemieszczania się, zamknięte lasy, zamknięte urzędy. Chaos i policyjne samochody z megafonami na ulicach. Finansowa tarcza dla niektórych przedsiębiorców. W Norwegii pod tym względem sytuacja wyglądała bardzo stabilnie, ograniczenia praktycznie tylko na granicach.
Mój plan zakładał dwa, może trzy lata pracy w Norwegii. Przyjąłem propozycję pracy. Podpisałem umowę na czas nieokreślony.
Praca na budowie w Norwegii nie jest ciężka. Norwegia ma wysoko rozwinięty system ochrony pracowników. Oczywiście zdarzają się nadużycia, szczególnie w rolnictwie. Na budowach w większych miastach, żadna firma nie pozwoli sobie na niedociągnięcia. Zatrudnianie na czarno nie wchodzi w grę, jeśli chodzi o większe inwestycje. Przy remontach domów dla zwykłych Norwegów dość często pracuje się z ominięciem formalności. Częściej są to pracownicy z „papierami” którzy chwilowo nie mają zajęcia.
Norwegia nie jest w Unii Europejskiej dlatego stosuje własne przepisy dotyczące zatrudniania obcokrajowców. Polskim firmom trochę trudniej dostać zlecenie.
Dziwić może konieczność rejestracji na policji. Policja sprawdza tu delikwenta i może odmówić mu prawa do zamieszkania i podjęcia pracy. Możliwe, że dlatego przy takiej liczbie Polaków tu parujących nie spotkałem jeszcze typa agresywnego jak to często zdarzało się w Niemczech czy Austrii.
Koniecznie trzeba mieć już przed rejestracją w urzędach miejsce zamieszkania.
Szkolenie BHP nie dziwi pracowników z Polski ale tu trzeba zdać egzamin. Spokojnie. Kazdy go zdaje bo można powtórzyć kilka razy.
Rzadko który pracownik od razu dostaje więcej niż uregulowana przepisami stawka minimalna. W norwegi tylko cztery branże mają regulowane stawki. Budownictwo jest jedną z nich. Minimalna stawka w roku 20221 to 196,5 korony na godzinę. Od tego trzeba odjąć podatek ale jest on zależny od tego na jaką kartę podatkową załapał się pracownik. Na początku najniższa co daje około 25% podatku. Nie odlicza się już innych składek.
Norweskie przepisy regulują zarobki w branży budowlanej:
Można liczyć na większe stawki kiedy pracodawca lub agencja pośrednictwa pracy nie oferują kwatery.
Z zarobkami w Norwegi wiąże się sporo niuansów, w które nie będę się teraz zagłębiał. Warto wspomnieć o pieniądzach na wakacje.
W każdym miesiącu po opłaceniu zaliczek na podatek, księgowa wpłaca około 10% pensji na fundusz wakacyjny tzw. ferieenger. Pieniądze odbiera się razem z wypłatą przed wakacjami. Pieniądze na wakacje są naprawdę duże i bardzo cieszą.
Jak wspomniałem wcześniej, jest lżej. Wykorzystuje się maszyny wszędzie gdzie to możliwe. Nikt nie podkręca tempa pracy, ma być zrobione ale z zachowaniem bezpieczeństwa. Sytuacja w której kierownik „sztorcuje” pracownika jest nie dopuszczalna.
Pamiętam sytuację, kiedy z braku zadań weszliśmy na piętro gdzie inni pracownicy, chyba Litwini, montowali ścianki. Zaczęliśmy już przygotowywać pomieszczenia w których skończyli do malowania ale po chwili dostaliśmy informację, że ich stresujemy i mamy zająć się czymś innym.
W mojej firmie nie musimy znać języka norweskiego. Szef świetnie mówi po polsku. Mamy norweskiego kierownika. Dogadujemy się po angielsku. Oni są przygotowani to takiej komunikacji bo większość pracowników na budowach to obcokrajowcy. Znajomość norweskiego jest konieczna po jakimś czasie. Dlatego powoli się uczę. Większość Polaków pracujących tu dłużej niż 5 lat, dogaduje się świetnie po norwesku.
Nie samą pracą człowiek żyje. Mieszkanie i czas wolny mają ogromne znaczenie na samopoczucie. Z przekonań nabranych nie wiadomo skąd, wiedziałem że Norwegia to drogi kraj. Potwierdzam.
Jest znacznie drożej w marketach spożywczych. Mięso, warzywa i owoce są drogie. Na przykład jabłka minimum 8 zł za kilogram. Litr mleka to koszt około 8 złotych, lepszy chleb to 12 zł. Są też nieliczne, produkty tańsze niż w Polsce – łosoś i tuńczyk w puszcze. Sporo produktów koncernów międzynarodowych ma podobne ceny. Alkoholu poza piwem dostępny jest tylko państwowych sklepach monopolowych, dostępnych w większych miastach. Piwo na półce w markecie spożywczym kosztuje od 8 zł za puszkę plus kaucja.
Oszczędni Polacy ale i inne nacje tu pracujące wiozą ze sobą całe torby zapasów, nawet samolotem. W ten sposób sporo koron zostaje na koncie.
Z usług się nie korzysta. Drobna naprawa samochodu kosztuje absurdalne pieniądze w przeliczeniu na złotówki. Usłyszałem opowieść jak kolega, który mieszka tu już 14 lat poszedł do dentysty. Pierwsze pytanie stomatologa dotyczyło tego czy kolega jest pewny, że chce korzystać z jego usług i czy jest przygotowany finansowo na ten zabieg.
Lubię ten kraj za krajobrazy, przyrodę i spokojne podejście mieszkańców do wszystkiego. Lubię też długie dni latem. Lubię lasy pełne jagód czarnych i czerwonych, malin i grzybów których nikt nie zbiera.
Nie lubię bardzo krótkich dni zimową porą. Deszczowego lata. Z trudem znoszę nudne wolne dni z dala od rodziny – wolałbym chyba to przepracować ale się nie da.
Praktycznie
Praktycznie
Mała firma budowlana
Praktycznie
Praktycznie
Manufaktura Wnętrz
Firma Manufaktura Wnętrz działa w branży budowlanej. Specjalizujemy się w remontach i wykończeniu domów. Pracujemy na Dolnym Śląsku w okolicach Świdnicy, Świebodzic i Wałbrzycha. Czasem piszemy do branżowej prasy. Prowadzimy firmowego bloga.